Mam niezłą zagwozdkę czytając pewnego "słodkiego"
Czy osoba okrywająca się pod tym nickiem myśli tak na serio czy to blaga.
Ale mniejsza o większość
Zaintrygował mnie jeden z komentarzy tegoż płodnego autora.
Napisał jakoby Rzepliński w podręcznikach zostanie uznany za bohatera który obronił demokrację, a o premier, ministrach czy prezesie partii rządzącej raczył napisać: Beata S. Jarosław K. itd.
Jasno sugerując wynik nie tylko rozstrzygnięć historycznych ale z podania tylko inicjałów - skazania prawomocnymi wyrokami.
O co zatem kaman?
Pan "słodki" nie zdaje sobie sprawy, iż historię piszą zwycięscy (albo jest pewny choć nie wiem na jakiej podstawie, czyżby wróżby z jelit czy fusów, że wygra jego ukocha opoja wadzenia świata)
Wychodzi na to, że obecna większość jeśli chce być dobrze postrzegana nie może cofnąć się ani o krok. Jeśli chce by w historii (jako to dobrze brzmi?) ich ogląd sytuacji i oni byli tą jasną stroną mocy ( tak o PO mówił gość od zegarków co to w następnym zdaniu powiedział, że nikogo nie deprecjonuje i nie stygmatyzuje ówczesnej opozycji)
Sprawa zatem jest śmiertelnie poważna.
Czy zdaje sobie z tego sprawę obecna większość?
Wygląda na to, że w ten sposób myśli większość opozycji (jak by wynikało z wypowiedzi medialnych).
Mogło by to także sugerować, że w tej przepychance idzie o zarzuty karne wobec przegranego rządu. Co dość często artykułuje opozycja.
Pytaniem zasadniczym jest czy są w stanie spełnić groźby?
Czy maja tyle determinacji? Czy może dążą do przysłowiowej frazy byłego strażnika żyrandola (choć podobno żyrandol zabrał ze sobą - nie jest więc "byłym") "Prezydent gdzieś poleci"